Marzenia się nie spełniają.
Marzenia się spełnia.
Marzycie o czymś? Chcecie pojechać na koncert ukochanej gwiazdy? Spotkać się ze swoim idolem? Wyjechać za granicę? Kupić sobie coś nowego? Zmienić coś w sobie? Poprawić się w szkole? Spotkać nowych ludzi? No cóż, samo się nie zrobi...
Na wszystko trzeba sobie zapracować. Uzbierać pieniądze, ćwiczyć, pracować, planować... Nic się samo za nas nie załatwi. Niestety? A może i nie?
Nigdy się jednak nie poddawajcie. Nawet, jeśli świat daje Wam w twarz, wiecznie macie pod górkę, mimo starań i ciężkiej pracy coś nie wychodzi. Próbujcie po raz kolejny. O marzenia warto zawalczyć. Nikt za nas ich spełniać nie będzie, pamiętajmy o tym.
Nie miałam jeszcze okazji na tym blogu zbyt wiele na ten temat opowiedzieć, ale od kilku ładnych lat jestem kibicem siatkówki. Moja ukochana drużyna, to Asseco Resovia Rzeszów (dla zainteresowanych :) ). Na meczach bywam kiedy tylko mogę. Bywa, że co tydzień czy dwa, a niestety niekiedy znacznie rzadziej. Z powodu tej pasji jednak podjęłam się pewnego zadania. Pomimo tego, że nie jestem humanistą, a liceum skończyłam na profilu ścisłym, zostałam dziennikarką na stronie sportowej (www.polski-sport.pl). Co mnie do tego natchnęło? Czemu to robię? Nie wiem :) Po prostu sprawia mi to przyjemność.
Jak więc to wszystko przebiegało? Dzień przed przyjazdem Marco, umówiliśmy się na godzinę 14:00 w recepcji hotelu, w którym zatrzymywała się drużyna. Uwierzcie mi na słowo, bardzo się stresowałam. Nie wiedziałam właściwie jak takie spotkania przebiegają, więc bałam się, że zrobię coś głupiego. Taka szansa nie zdarza się jednak codziennie, dlatego nie mogłam się już wycofać. Przyszłam niezwykle punktualnie, usiadłam w tej ogromnej recepcji i czekałam. Kiedy przyszedł, dosłownie cały stres ze mnie uleciał. Marco to typowy Włoch (haha), tak miły i przyjacielski, że to się w głowie nie mieści. Przywitał się ze mną jak ze starą znajomą, wiecie, przytulas, całusy w policzki... Przeprosił za spóźnienie, bo wracał prosto z treningu... Wywiad to dosłownie była rozmowa. Mimo, że miałam przygotowane pytania, dodatkowe nasuwały się same słuchając go. Spotkanie skończyło się zdecydowanie zbyt szybko, ale nie chciałam go też zamęczyć, bo kilka godzin później miał zagrać jeden z ważniejszych meczy w sezonie.
Ale wracając do marzeń. Jako iż, jak już wiecie, jestem osobą raczej szaloną, podjęłam się czegoś, w co sama chyba nie wierzyłam, że się uda. Skontaktowałam się z pewnym siatkarzem, z Gdańskiej drużyny Lotos Trefl Gdańsk, Marco Falaschim, pytając czy nie zgodziłby się na przeprowadzenie krótkiego wywadu. Naprawdę, z ręką na sercu, nie sądziłam, że w ogóle odpisze na moją wiadomość. Moje zdziwienie było ogromne, kiedy dostałam od niego wiadomość... Kilka tygodni później grał on mecz w moim mieście, dlatego też wtedy mieliśmy się spotkać. Szaleństwo.
Jak więc to wszystko przebiegało? Dzień przed przyjazdem Marco, umówiliśmy się na godzinę 14:00 w recepcji hotelu, w którym zatrzymywała się drużyna. Uwierzcie mi na słowo, bardzo się stresowałam. Nie wiedziałam właściwie jak takie spotkania przebiegają, więc bałam się, że zrobię coś głupiego. Taka szansa nie zdarza się jednak codziennie, dlatego nie mogłam się już wycofać. Przyszłam niezwykle punktualnie, usiadłam w tej ogromnej recepcji i czekałam. Kiedy przyszedł, dosłownie cały stres ze mnie uleciał. Marco to typowy Włoch (haha), tak miły i przyjacielski, że to się w głowie nie mieści. Przywitał się ze mną jak ze starą znajomą, wiecie, przytulas, całusy w policzki... Przeprosił za spóźnienie, bo wracał prosto z treningu... Wywiad to dosłownie była rozmowa. Mimo, że miałam przygotowane pytania, dodatkowe nasuwały się same słuchając go. Spotkanie skończyło się zdecydowanie zbyt szybko, ale nie chciałam go też zamęczyć, bo kilka godzin później miał zagrać jeden z ważniejszych meczy w sezonie.
Oczywiście wywiad kilka dni później opublikowałam na stronie. Do dzisiaj wspominam to spotkanie z ogromnym uśmiechem na twarzy, mimo iż minęło od niego już miesiąc (a dokładnie minie za 2 dni).
Na przykładzie tej historii widzę, że gdybym sama nie zawalczyła o to spotkanie i spełnienie kolejnego marzenia, nie miało by to w ogóle miejsca. Nikt dla mnie by czegoś takiego nie załatwił, bo i po co? Poniżej podlinkuję Wam ten wywiad, może ktoś z Was będzie chciał sobie go poczytać. Dostępny jest w obydwu wersjach językowych, po polsku i po angielsku.
A wy, jakie marzenia już spełniliście? Jakie macie na swojej liście? Bylibyście zainteresowani serią takich postów, o spełnianiu marzeń, o tym, co udało mi się już osiągnąć w tej dziedzinie, a do czego ciągle dążę? Dajcie znać w komentarzach.
Przy okazji zapraszam Was na mojego fanpage'a - Sarahfrompl
xoxo
sarahfromPL